Astrolog z Pabianic przewiduje wielki kryzys

Astrolog z Pabianic przewiduje wielki, globalny kryzys. W księgarniach już jest trzecia książka Jarosława Gronerta „Na zakręcie dziejów 2012-2015”. To efekt jego ostatnich dwóch lat pracy nad kosmicznymi konfiguracjami planet, gwiazd i ich wpływami na życie Ziemian. Życiu Pabianic zdradza tajniki swojej najnowszej książki.

Piszesz o końcu świata?

– Raczej o nieuchronnym i gruntownym przeobrażeniu jakiego znany nam świat musi doświadczyć. Wszak koniec czegokolwiek, jest zarazem początkiem czegoś nowego. A treść książki jest podsumowaniem moich wieloletnich wykładów dla setek słuchaczy.

Co zobaczyłeś w tych kosmogramach?

– Przede wszystkim poważny kryzys ekonomiczny. Podobna konfiguracja ciał niebieskich (tzn. Urana i Plutona), była podczas kryzysu w latach 30, XX wieku. Pytanie na ile teraz, mając jego konsekwencje w pamięci będziemy mądrzejsi od swoich przodków. Czy znów pozwolimy, by niegospodarne i oszukańcze, a później skrajnie destruktywne siły zawładnęły światem?

Kogo masz na myśli?

– Wtedy, po globalnym kryzysie ekonomicznym pełnię władzy uzyskał Hitler i Stalin.

Od lat słyszymy, że Nostradamus, Majowie i wielu innych przepowiadają koniec świata na 2012 rok. Kiedy będzie kryzys według Gronerta?

– Ja lokuję globalny kolaps w przedziale lat od 2012 do 2015 roku. To będzie apogeum kryzysu ekonomicznego, a następnie politycznego.

Kiedy będzie lepiej?

– Lepiej to już było.

Straszysz? Nie wierzę, że aż tak będzie źle. Choć patrząc na Grecję, Hiszpanię, Japonię i nawet Stany Zjednoczone już widać kryzys.

– Ja nie straszę, to wy się boicie. Ja opisuję jedynie korelacje kosmicznych rytmów i cykli, sprzężonych z ziemskim życiem.

2011 rok, kiedy Jowisz znajdzie się w znaku Byka radzę poświęcić na gromadzenie zapasów, sił i środków, jakie uznamy dla siebie za najniezbędniejsze. Jedni będą budować schrony, piwnice, gromadzić ubrania, jedzenie, drudzy paliwo, inni złoto, a jeszcze inni baterie, książki, naboje lub alkohol. Dla każdego coś innego jest najwartościowsze i najważniejsze. Może okazać się, że wygrany będzie posiadacz własnej studni?

Uważasz, że będzie wojna?

– Pewny jest kolaps ekonomiczny. Z niego z kolei rozwinie się kryzys polityczny. Jednak zawsze jest nadzieja, że mając w pamięci nieodległe krwawe dramaty historii, nie dopuścimy do kryzysu militarnego. W czasie polityczno-gospodarczej zapaści władze z reguły „zwalają winę” za pogorszenie warunków bytowych na wrogów wewnętrznych lub zewnętrznych. Poszukują wówczas kozłów ofiarnych. Dlaczego? Żeby nadal mogły utrzymywać władzę, bogactwa, przywileje oraz pozycję na szczytach społecznej piramidy, ale i jak najwyżej wciągnąć za sobą drabinę. Tak robią od tysięcy lat. Władze oraz majętne elity użyją wszelkich niemoralnych poczynań i środków, aby maksymalnie ograniczyć skrawki wolności wywalczone przez zbuntowane jednostki i ich gromady.

Uczynią wszystko, by jak najbardziej skrócić nam smycz. Dlatego pełzający totalitaryzm i despotyzm (Pluton w Koziorożcu), zderzy się z gwałtowną rewolucją i anarchią (Uran w Baranie).

Do czego to może doprowadzić?

– Do skrajnych, bezkompromisowych rozwiązań. „Radykałowie wszystkich krajów – dzielcie i rządźcie!” W bezpardonowej walce o hegemonię i strefy wpływów, zetrą się systemy demokratyczne z autorytarnymi. Despoci pojawią się także i w demokracjach, a powszechną kontrolę nad Ziemianami będzie usiłowała przejąć „demokratura”. To taka demokracja absolutna – oświecona. Przypuszczam, że posłuszni Ziemianie dostaną kolorowe elektroniczne klipsy, a niepokorni wpierw klapsy, a później identyfikujące ich i klasyfikujące cyfrowe smycze i obroże.

Nie sądzę, żeby ktoś się dziś na to zgodził. Zwłaszcza naród znad Wisły.

– Już się zgodziliśmy. W Polsce pobiliśmy rekord Europy w zorganizowanej państwowej inwigilacji, tzn. chociażby w ilości udokumentowanych podsłuchów.

Który kontynent, czy kraj najbardziej ucierpi?

– Azja jeżeli będzie miała gorzej, to nawet tego nie zauważy. Oni są do tego przyzwyczajeni. Tak samo w Afryce. Ale dla Europejczyka i Amerykanina pogorszenie się sytuacji materialnej nawet tylko o 10 procent, to już będzie koszmarna tragedia.

Straszono nas, że 2012 rok to będą trzęsienia ziemi, kataklizmy. Wieszcze straszyli, że Ziemia ma być ogniem wypalona.

– Nie można wykluczyć sejsmicznych i klimatycznych dramatów. One także mogą stać się powodem kryzysu ekonomicznego. Ale przy obecnej technice militarnej, trudno będzie rozróżnić kataklizmy naturalne, od wywoływanych sztucznie przez mocarstwa, które będą chciały zniszczyć ekonomiczną i polityczną konkurencję. Przypuszczam, że nowa, zupełnie nam nie znana generacja niezwykle zaawansowanej technologicznie broni zostanie wykorzystana.

Kto będzie rozdawać karty? Ameryka czy Rosja będą?

– Dziś nie można już mówić tylko o wielkiej Ameryce czy wielkiej Rosji. Ambitne, nowe mocarstwa nie chcą już dłużej pokornie czekać w kolejce, w drodze na geopolityczny tron i przywileje towarzyszące jego zdobyciu. Mam tu na myśli coraz pewniejsze siebie mocarstwa azjatyckie.

Uważasz, że światem będą rządzić Chiny?

– Chiny nie będą oazą, wolną od głębokich, a nieuchronnych przeobrażeń. Tym bardziej, że z racji demograficznych dysproporcji, kilkadziesiąt milionów młodych Chińczyków nie zdoła odszukać swoich Chinek. Wszak dynamiczne ruchy społeczne i rewolucje dzieją się tam, gdzie jest nadwyżka młodych mężczyzn, a nie biurokratów i emerytów. Chiny znajdą się podobnie jak i USA oraz mocarstwa europejskie na drodze lawiny przemian. Jest jednak oczywiste, że gdy USA i Chiny kichną, to reszta świata złapie przeziębienie.

Dlaczego przyszłość widzisz w tak czarnych barwach?

– Sądzę, iż to nie czarne, ale realne barwy niedalekiej przyszłości postrzegam. W swojej trzeciej książce zawarłem wnioski z ponad tysiącletniej korelacji położeń i wzajemnych powiązań Urana z Plutonem, z udokumentowanymi przełomami w historii naszego globu. I zawsze, gdy te wolnobieżne ciała niebieskie krzyżują swoje szlaki (tzn. tworzą wielokrotne aspekty nieharmonijne), to mamy do czynienia z najpoważniejszymi przetasowaniami układu sił na świecie. Dawne imperia i mocarstwa, w bólach ustępują miejsca ambitnym, agresywnym nowym hegemonom.

Było tak w XIII wieku, gdy Mongołowie podbili Chiny, dotarli na wschodzie aż do oceanu, a na zachodzie do Odry. Wyparli m.in. ludy tureckie ze środkowej Azji, aż nad Bosfor. Potęga Bizancjum stała się wówczas już tylko wspomnieniem.

Wielokrotne nieharmonijne powiązania Urana z Plutonem towarzyszyły również Wielkim Odkryciom Geograficznym, gdy żeglarze i żołnierze z peryferyjnej wtedy Europy podbili obie Ameryki, niszcząc i rabując imperia Azteków i Inków. Kolejny uraniczno-plutoniczny przykład, to wojna siedmioletnia – czyli pierwsza wojna o charakterze światowym. Walczyły z sobą wszystkie europejskie mocarstwa, ale polem bitwy były także oceany, obie Ameryki, Afryka i Azja. Najwięcej korzyści odnieśli Anglicy budując najbardziej rozległe imperium w dziejach. Tryumfy święcili także aspirujący do mocarstwowej roli Rosjanie, m.in. pierwszy raz zdobyli wtedy Berlin.

Ale Europa jest dziś potęgą. Nie pozwolimy na to, by powtórzyła się historia.

– Europie, która zaledwie przed stu laty była światowym centrum, wydaje się w swojej iluzorycznej naiwności, że nadal jest potęgą gospodarczą i wojskową. A jest jedynie rozleniwioną, napełnioną dostatkiem, demokratyczną potęgą cywilną. „A kto czyni z siebie owcę – tego wilk pożera”. Bez silnej władzy politycznej i ważkich argumentów militarnych, nikt się z Europą liczył nie będzie.

No to gdzie będzie najbezpieczniej?

– Daaaleko stąd. W Australii. Jednak nawet i tam pogorszy się standard życia. Ale Polska nie ma najgorszych prognoz, choć nie unikniemy zapaści ekonomicznej. Dużo poważniejsze wyzwania czekają wszystkich naszych sąsiadów. Mniej bezpiecznie będzie się wiodło Niemcom, Rosjanom, a nawet mieszkańcom Czech i Słowacji.

A Ameryka? Przecież to mimo wszystko potęga!

– Amerykanie doświadczą kontrastowo różnej rzeczywistości, w porównaniu z obecnym dobrobytem. Nie tylko wieloraki i „szerokopasmowy” kryzys ekonomiczno-polityczny ich wyniszczy. Spotęgują się zagrożenia tragediami geologiczno-klimatycznymi. Prognozy pokryzysowe w kosmogramie powstania USA (4 lipiec 1776), wskazują po roku 2015/16 na ogromną depresję i żal po latach utraconej świetności, i bardzo nieśmiałe marzenia o jej odbudowie.

O tym piszesz w ostatniej książce?

-Tak. I tłumaczę na rysunkach, wykresach i historycznych faktach z czego to wynika.

Co piszesz o Polsce? Jak widzisz nas w tych latach kryzysu?

– Polska to kraj z predyspozycjami rolniczo-ekologicznymi, a nie technokratyczno-technologicznymi. Kraj solarnego, zodiakalnego Byka – znaku żywiołu ziemskiego. I jako jedyni nie mamy atomowej elektrowni, którymi wypełnione są sąsiednie państwa. Ponieważ mamy Ascendent w znaku ognistego Lwa, to dysponujemy też zdolnościami twórczymi, artystycznymi oraz niestety zbyt często, przesadnie paradno-defiladowymi. Dzięki dominującym w naszym kosmogramie kulturowym znakom jakości stałej (Byk i Lew) dysponujemy wyższymi szansami na przetrwanie lawinowo się rozwijających zmian.

No to 2016 rok będzie lepszy?

– Niekoniecznie. Na świecie będzie panowała pokryzysowa depresja, a wszelakie inicjatywy będzie dławił brak optymizmu. Trzeba będzie się uzbroić w wielką wiarę i cierpliwość, by doczekać rekonstrukcji dawnych wygód i poczucia bezpieczeństwa.

Kilka tygodni temu też miał być już koniec świata? Głosiła go grupa z Ameryki Północnej. No i nadal żyjemy.

– Ja o końcu świata nie piszę. Ale i nie trzeba przecież bezkrytycznie wierzyć w to, co ktokolwiek napisze, tylko ocenić jego argumenty i uzasadnienia podanych prognoz. Czas zweryfikuje jakość wielu prognoz i prognostyków. Ja spodziewam się potężnego, globalnego kryzysu ekonomicznego, z którego zrodzą się głębokie i nieuchronne przeobrażenia polityczne. Takie, jakich dawno nie było.

Kosmogram: 2012-2015

Wywiad ukazał się w tygodniku lokalnym Życie Pabianic – czerwiec 2011