W marcu 2007 r. ukazał się podręcznik astrologii Jarosława Gronerta, doświadczonego nauczyciela i astrologa. Z tej okazji prezentujemy wywiad z Jarkiem, jaki przeprowadziłyśmy z nim zaraz po ukazaniu się książki.
Czary: Jak się zaczęła Twoja przygoda z astrologią?
Jarosław Gronert: Pierwszy, choć bardzo krótki kontakt z królewską wiedzą miałem w wieku 6 lat. Przyniosłem wtedy wygrzebany skądś kalendarz, gdzie było coś o znakach zodiaku. Byłem bardzo zawiedziony, gdy dorośli skwitowali moje znalezisko – „eee to jakieś głupoty”.
Wiele lat później dziwiliśmy się z kumplami z liceum gdy śrubka zawieszona na nitce wirowała w innych kierunkach nad lewą i prawą dłonią oraz inaczej nad jej wnętrzem i grzbietem. Jednak brak literatury o zjawiskach psychotroniczno-magicznych nie spowodował kontynuacji młodzieńczych eksperymentów. Zajmowałem się wtedy intensywnie różnymi dziedzinami sportu i przesłoniło to zupełnie inne zainteresowania.
Dopiero wtedy, gdy pobyt w szpitalu przerwał mi na pewien czas aktywny tryb życia, trafiła do mnie astrologia. Leżąc w szpitalnym łóżku z nudów czytałem wszystko co wpadło mi w ręce, a gdy oczy miały dość, grałem na gitarze. Aż pewnego dnia dostałem książki : „Mandala życia” Leszka Weresa i Rafała Prinkego i „W kręgu znaków zodiaku” Leszka Szumana. Dalej, pozostała już tylko gitara i astrologia. Ale dopiero prawie dwa lata później w czasie dojazdu do pracy, kolega pokazał mi, że jeden z pasażerów czyta gazetę, gdzie podano informację o kursie astrologii w Łodzi. Tego dnia nie pojechałem do pracy, tylko z Pabianic do Łodzi, by zapisać się na kurs. Było to późną wiosną 1986r. Powiedziano mi, że kurs będzie dopiero jesienią, że jeszcze nie czas na zapisy chętnych. Ale wymogłem, że zapisano mnie pierwszego na liście i kupiłem nawet astrologiczne efemerydy i tablice domów, z których ktoś wcześniej zrezygnował. Nie miałem pojęcia jak z nich korzystać, ale przez lato nauczyłem się sam szybkiego obliczania horoskopu, choć nie miałem zupełnie pojęcia o jego interpretacji. 22 listopada 1986r. o godz.17:20 Leszek Weres rozpoczął kurs podstaw astrologii, dla ok. 60-70 osób. Od tego momentu nauka astrologii stała się dla mnie regularną, metodyczną i uporządkowaną. Zajęcia weekendowe, kilkunastodniowe szkolenia, spotkania z innymi uczniami-pasjonatami, praca własna, pochłaniały mnóstwo czasu. Nawet treningi sportowe zostały przez kilka lat odsunięte na daleki plan. Leszek Weres skutecznie zainspirował mnie do wytężonego wysiłku nad zgłębianiem królewskiej wiedzy, ukształtował jej rozumienie, sposób podejścia do interpretacji i nauczył cierpliwości w drążeniu astrologicznych zawiłości. Gdy 23.09.1990r. powstało w Łodzi Studium Psychotroniki, astrologia była tam jednym z głównych przedmiotów. Sam Mistrz przekonał mnie do pracy w Studium. I tak przez szereg lat byłem asystentem Leszka Weresa w czasie różnych szkoleń, kursów i zajęć szkolnych. W miarę rozwoju własnych umiejętności coraz więcej zajęć prowadziłem samodzielnie. Niewiele jest większych miast w Polsce gdzie nie nauczałem astrologii w ciągu ostatnich kilkunastu lat.
Czary: Jak długo pracowałeś nad swoją książką?
J.G.: Pomimo tego, że iskierki pomysłu rozbłyskiwały już z pół roku wcześniej, to dopiero na początku stycznia 2006r. usiadłem pewnego wieczoru przy biurku i rankiem miałem zręby tekstu o Saturnie. Ale właśnie w tym czasie tranzytujące Słońce znalazło się tam, gdzie jest mój Saturn natalny. Wiedziałem już, że szybko i łatwo to się moje pisanie nie sfinalizuje. Prawie rok później skończyłem główne kwestie w dniu nowiu w ostatnim stopniu Strzelca w 2006r. Potem dokonywałem drobnych już poprawek przez kilka tygodni. Poszukiwałem też wtedy rozwiązań graficznych, plastycznych, wydawniczych, w czym profesjonalnie pomogli mi zaprzyjaźnieni pabianiczanie. Dzięki opiniom i pomocy zaprzyjaźnionych astrologów ze Śląska i Łodzi i Warszawy wiedziałem, że książka będzie przydatna nie tylko dla początkujących, ale znajdą w niej wartościowe inspiracje i zaawansowani adepci astrologii. Chciałem, by książka ukazała się z początkiem wiosny 2007r. i tak się też stało. Kosmos przychylnym okiem spojrzał na mój wysiłek i chęć zaprezentowania jego efektów.
Czary: Co wyróżnia twoją książkę od innych polskich podręczników astrologii?
J.G.: W okresie międzywojennym podręcznikiem astrologii była książka Zygmunta Koehlera „Elementarny kurs astrologii urodzeniowej w 15 lekcjach”. Od lat osiemdziesiątych XXw. pełniła tę rolę „Mandala życia” Leszka Weresa i Rafała Prinkego.
Nauczając astrologii od początku lat dziewięćdziesiątych XXw. obserwowałem rzesze uczniów zapisujących skrzętnie całe zeszyty notatek. Przekładających sterty książek o astrologicznych elementach. Tomy o oddziaływaniu planet, aspektów, znaków, domów i metod prognozowania.
Zawrzeć to wszystko w jednym tomie i dołączyć coś jeszcze – taki był cel napisania „Astrologii od początku…”.
Pora była, by w dobie powszechnych, nie tylko polskich migracji, choć zasygnalizować coś drukiem, o relokacji horoskopu, astrokartografii i tzw. astrologicznej przestrzeni lokalnej.
Sporo miejsca poświęciłem podstawowym regułom interpretacji. Gdyż największy problem uczniom sprawia gradacja ważności poszczególnych elementów. Ich selekcja, eliminacja tych mniej w danym przypadku istotnych, klasyfikacja, a następnie łączenie i spinanie ich w spójną, sensowną interpretacyjną całość. W części technicznej piszę po raz pierwszy w naszej literaturze o wariantach wzajemnych położeń osi horoskopu dla obszaru Polski. O różnicach w tempie ich przemieszczania się przez poszczególne znaki zodiaku. O różnicach – (także dla obszaru Polski) w zasięgu domifikacyjnych obszarów dla wybranych systemów domów.
W rozdziale „Cykle i czasy zodiakalnych obiegów…” wskazuję na różnice między obiegami heliocentrycznymi a geocentrycznymi astrologicznych obiektów, (głównie planety personalne) – o co często pytają co dociekliwsi uczniowie. Opisuję sposoby i terminy przemieszczania się ciał niebieskich w ruchu prostym i retrogradującym.
Umieściłem też dane dotyczące aspektów wolnobieżnych planet pokoleniowych regulujących puls ziemskiego życia i wyznaczających rytmy i kierunki rozwoju całej ludzkości.
Małe aspekty opisuję bez dość powszechnego nawiązywania ich znaczenia do symboliki numerologicznej. Koncentruję się przy ich opisie na idei midpunktów między aspektami głównymi, co wydaje się łatwiejsze do zrozumienia dla znających astrologiczne kanony.
Przy opisie aspektów, konfiguracji i tzw. figur Jonesa zamiast suchych definicji, operuję szeroką gamą plastycznych przykładów, uruchomiających wyobraźnię czytelnika, co pozwala mu łatwiej zakodować w pamięci ich znaczenie. W podobny sposób opisałem pozostałe „litery kosmicznego alfabetu”.
Wyjaśniam przy użyciu dwadasams złożone kwestie oddziaływania pogranicza znaków i domów. O dwadasamsach jest cały rozdział, gdzie opisuję po raz pierwszy w literaturze przedmiotu pracę na dwadasamsach – powiększonych jak pod lupą – do wielkości znaku zodiaku.
Pomysł takiego poszerzenia znaczenia interpretacji dwadasams (ukazujących ukryte warstwy horoskopu) narodził na przełomie 1989/90. Podobnie jak i powstała wtedy idea tzw. indywidualnych wektorowych efemeryd. (Tranzytujący Uran tworzył wtedy kwadratury do mojego Słońca natalnego a progresywny Merkury uzyskiwał stacjonarność w znaku Skorpiona w dwdasamsie Lwa i w kwadraturze do natalnego, szóstodomowego Urana w Lwie). Nawet powstał już wtedy, dzięki Zbyszkowi Kłysowi program komputerowy w Turbo Basic – na domowym Atari, obliczający precyzyjnie położenia planet w dwadasamsach jak i indywidualne wektorowe efemerydy. Przynosiłem wtedy Leszkowi Weresowi i innym zainteresowanym kłęby wydruków na taśmach perforowanych. Pomysł o obliczeniach i drukowaniu indywidualnych wektorowych efemeryd zastosowano później w większości polskich astrologicznych programów komputerowych. Natomiast pozycje planet w dwadasamsach „rozszerzonych” do długości znaku oblicza jedynie program „Urania”, choć przy minimum wysiłku można wykonać obliczenia „na piechotę”.
Bardzo wcześnie zacząłem obserwować w horoskopach znanych mi osób i postaci historycznych oddziaływanie nowo odkrytego obiektu 2003 UB313. Nie przejmowałem się istniejącym jedynie cyfrowo-literowym jego zaszeregowaniem i brakiem mitologicznego imienia, czy późniejszymi sporami wokół nazewnictwa nowego obiektu, tylko gromadziłem horoskopowe bazy danych i tranzytowe spostrzeżenia. Niektórzy astrologowie zgadzali się z moimi wnioskami inni nie, czyli jak zawsze w przypadku jakiegoś odkrycia i zaprezentowanych nowinek.
Porównywałem oddziaływanie Ceres i UB 313. O ile w przypadku Ceres część astrologów łączy już jej charakterystyki ze znakiem Panny, to dla nowo odkrytego obiektu jeszcze długo może nie być wypracowanych pełnych charakterystyk. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku Plutona. Jeszcze wiele lat po jego odkryciu, część astrologów nie wiedziała jak wykorzystać jego wpływ w astrologicznych interpretacjach. Widać to w astrologicznej XX wiecznej literaturze, krajowej i zagranicznej. Jeżeli obserwacje także i innych astrologów potwierdzą, korelacje oddziaływań Prozerpiny UB 313, (nazwanej przez astronomów Eris) z charakterystykami znaku Byka, to astrolodzy będą dysponowali spójnym modelem kosmicznych oddziaływań.
12 znaków zodiaku, i tyleż domów horoskopu i 12 ich planetarnych władców. Oczywiście kosmicznych obiektów oddziałujących astrologicznie jest przecież znacznie więcej. Ale pracą w pocie czoła umysły astrologów z czasem rozszyfrują i ich tajemnice.
Obecnie jestem już przekonany, że zaproponowany przeze mnie (na str.76, rys.10) model przyporządkowań astrologicznych obiektów naszego Systemu Słonecznego do poszczególnych znaków zodiaku ma głęboki sens, choć sporo czasu zapewne upłynie i mnóstwo kilometrów przemierzą planety w kosmicznych przestrzeniach, zanim będzie można ocenić lub też zweryfikować trafność moich spostrzeżeń.
Do każdego zestawu astrologicznych elementów specjalnie dobrałem cytaty, aforyzmy i przysłowia ułatwiające zrozumienie tychże elementów.
Czary: Jak zachęciłbyś do przeczytania swojej książki tych, którzy nie są przekonani do astrologii?
J.G.: „Kiedy uczeń jest gotów – pojawia się mistrz”. Mnie do nauki astrologii ani rozwijania innych pasji nie trzeba było zachęcać. Nie mam też zamiaru przekonywania, kogoś do nauki i rozwijania się. „Każdemu przecież wolno swój czas wykorzystać albo zmarnować”.
Z Życzeniami Harmonijnego Współgrania Z Kosmicznymi Rytmami !
Dziękujemy za wywiad i zachęcamy internautów do czytania książki Jarka Gronerta „Astrologia od początku”, którą można kupić w naszym sklepie internetowym www.sklepmagiczny.pl
Jarosław Gronert jest profesjonalnym astrologiem. Od dwudziestu lat prowadzi swoją astrologiczną praktykę, przyjmuje klientów i uczy kolejne pokolenia uczniów, czym jest astrologia. Inne jego pasje oprócz astrologii to granie na gitarze, wędrówki po górach i krav maga.